1 listopada to szczególny moment w roku. Idziemy na cmentarze, żeby zapalić znicze, położyć kwiaty, zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o tych, których już z nami nie ma. To cichy, ale mocny znak: pamiętamy. Pamiętamy o rodzinie, przyjaciołach, sąsiadach. Pamiętamy też o tych, których nie znaliśmy – o żołnierzach, którzy walczyli i ginęli za to, żebyśmy dziś mogli żyć w wolnym kraju.
Znicz to mały płomień, ale niesie wielką treść. Oświetla imię na płycie nagrobnej, rozprasza jesienny mrok, łączy pokolenia. Każdy zapalony ogień jest jak szept: „Dziękuję. Pamiętam.”
Niech tego dnia nasze cmentarze będą miejscem światła i dobra. Niech nikt nie czuje się zapomniany.
Wielu z nich nie wróciło do domu. Wielu spoczywa daleko od rodzinnych stron, czasem bez tabliczki z nazwiskiem. Odwiedzając kwatery wojskowe, mogiły powstańcze, symboliczne krzyże – zatrzymajmy się na chwilę. Zapalmy znicz także tam, gdzie nikt nie przychodzi. To nasz prosty, ludzki obowiązek.
Na prawie każdym cmentarzu są groby zaniedbane, bezimienne, „niczyje”. 1 listopada dajmy im nasze światło. Wystarczy jeden znicz, mały bukiet, chwila ciszy. Dzięki temu nikt nie zostanie pominięty.
